wtorek, 19 maja 2015

Dzielnica Zero - cz.3

Wstawiam, jak obiecałam "pewnej osobie". Tak, terminy są dla słabych. Dlatego następnego chyba nie podam, po prostu stanie się, i już, dowiecie się po subskrybcjach (dlatego jeszcze raz proszę, żeby osoby zainteresowane czytaniem bloga weszły na zakładkę "do bloga marsz" i napisały dokładny link, gdzie mam wrzucać informację o nowym poście ;P Jest tam również ważne info o tym, żeby pisać mi o waszych nowych postać, bo czytam "na zawołanie", jakoś nie mam czasu przeglądać codziennie wszystkich tych zwałów blogosfery (ciekawe, dlaczego...). Dobra, koniec "pierdo lamento", wstawiam:

[...] - Chyba nie jesteś ulubieńcem czworonogów, co Porter - rzucił któryś z gości, po czym wszyscy wrócili do swoich poprzednich rozmów.
Elliot z uwagą przyglądał się leżącemu w kącie na blacie barmańskim chłopakowi. Znali się od lat, a dłuższa nieobecność któregoś z nich stanowiła powód do spekulacji i niepokoju. Gdy obsłużył już wszystkich gości i zamienił z nimi kilka grzecznościowych zdań, wrócił na swoje stanowisko za barem, wziął z półek kilka alkoholi i soków, po czym postawił przed na wpół śpiącym chłopakiem soczyście czerwony drink w niesymetrycznym kieliszku o nieco klepsydrycznym kształcie. Na dźwięk stawianego szkła chłopak otworzył oczy, po czym powęszył teatralnie, marszcząc nieco nos.
- Ruda rocznik wojenny, mięta, kocimiętka, wiśnia, truskawka, minimalnie czysty spirytus i chyba trochę Heńka. Mam rację? - spytał, zerkając jednym okiem na barmana. Nie miał wielkiej ochoty na alkohol, ale i tak podjął wyzwanie.
-Błąd, ale podmiankę Sakury z Heńkiem mogę ci podarować. Próbuj, bo myślę o dorzuceniu w kartę - Elliot podsunął drink jeszcze bliżej chłopaka. Ten niechętnie się podniósł, zatoczył lekko kieliszkiem, żeby płyn wydobył z siebie aromat i pokazał kolor, po czym wypił całość na jeden raz. Mlasnął jeszcze dwa razy, po czym odstawił kieliszek i położył się z powrotem.
- Mniej alkoholu, wywal tą miętę i dla mnie będzie idealnie. A dla reszty pozbądź się kocimiętki, bo zasładza i młodsza ruda - wymruczał znużony. - Która jest godzina? - spytał, zerkając na skórzany zegarek na ręce Elliota. Ten posłusznie podsunął go brunetowi, po czym podszedł do czekającego spokojnie nowego klienta.
Jakieś półtorej godziny i siedmiu klientów później brunet dalej leżał w kącie na ławie, a jego tors miarowo podnosił się i opadał podczas drzemki. Było już dość późno i zbliżała się czerwona godzina, dlatego w lokalu słychać było jedynie półszepty ostatnich gości.
Wania już nie przyjdzie, idź na tył na kanapę, powinna być sprzątnięta. Jak chcesz, to możesz zjeść ciasto, które zostawiłem na stole, jest od Lisy - powiedział miękko Elliot, klepiąc chłopaka po odsłoniętym ramieniu. Przy wypowiadaniu imienia swojej byłej żony lekko zmarszczył nos, ale poza tym nie dał po sobie znać irytacji, jaka go ogarniała zawsze, gdy kobieta pojawiała się z propozycją powrotu do związku. - Jeśli to było coś ważnego, to może ja ci pomogę, jak zamknę lokal - dodał po chwili i wyszedł zza lady, żeby zebrać pozostawione na stolikach kieliszki i kufle.

.--.      .-'.      .--.      .--.      .--.    
:::::.\::::::::.\::::::::.\::::::::.\::::::::.\
 '      `--'      `.-'      `--'      `--'      

Było już po drugiej, gdy Keith Eanthyll wreszcie wyszedł z pracy. Ziewnął szeroko, zastanawiając się, czy nie lepiej byłyby zostać w w biurze i przespać się na szerokiej kozetce, przywiezionej kiedyś jako niepotrzebny grat przez jego matkę jeszcze za życia ojca. Chyba właśnie dlatego miał do niej aż taki sentyment. Sięgnął do kieszeni po telefon i zauważył, że ma trzy nieodebrane połączenia i 7 wiadomości. Po przejrzeniu listy nadawców stwierdził, że lepiej będzie, jak pojedzie na główną komendę. 
Sol zamruczał drapieżnie, gdy przekręcił kluczyk w stacyjce. Przed kierownicę wysunął się niewielki ekranik z GPS’em, więc wpisał w wyszukiwarkę adres komendy, zatwierdził dwa razy, nawet nie patrząc na treść komunikatu, po czym opadł w miękki fotel, a samochód sam powłączał odpowiednie światła, po czym zaczął jechać we wskazanym kierunku. Keith zazwyczaj wolał sam prowadzić, posiłkując się jedynie inteligentną mapą, ale o tej godzinie jego najskrytszym marzeniem nie był wypadek, więc oddał władzę nad pojazdem sztucznej inteligencji. Kiedyś myślał o zatrudnieniu takiego żywego kierowcy, ale dość szybko wybił mu to z głowy jego specjalista od spraw wizerunku, twierdząc, że tak staroświecki wygląd nie pasuje do właściciela jednej z najnowocześniejszych i najlepiej adaptujących nowe technologie korporacji finansowej. Eanthyll Corporation nie była bankiem w dosłownym tego słowa znaczeniu, a bardziej zapewniała średniozamożnym i zamożnym klientom doradztwo finansowe, prowadziła bilanse, dbała o stabilny zysk z giełdy, a półoficjalna podfirma ściągała długi nie zawsze legalnymi metodami. Oczywiście, o istnieniu tej gałęzi działalności wiedziało jedynie zaufane grono wybranych.
Ulice były puste o tej porze nocy. Asfalt miał przyjemnie niebieskawą barwę pod wpływem halogenowych lamp ciągnących się po obu stronach ulicy. Gdzieniegdzie barwa ta przechodziła w pomarańcz, czy zieleń dzięki nielicznym świecącym się jeszcze billboardom. Tęczowe odstępstwa stawały się coraz częstsze, gdy wjechał do Dzielnicy Siedemnastej - Promenady Meguro, zupełnie niezamieszkanej, za to tętniącej życiem towarzyskim i zawodowym nawet o tej godzinie.
Samochód podjechał wreszcie pod komendę i wyłączył się automatycznie. Komenda główna Tokyno była czteropiętrowym budynkiem o prostopadłościennym kształcie i płaskim dachu. Ściany parteru w większości były szklane, jako że mieściła się tam główna centrala telefoniczna i całodobowa dyżurka. Pierwsze piętro przypominało od środka bardziej przedszkole lub dom terapeutyczny, jak policję, a mieściło się tam kilkanaście przyjaznych dzieciom w różnym wieku pokoi, gdzie były one przesłuchiwane w obecności personalnego psychologa w wypadku przestępstw, których były świadkami. Niektóre pokoje służyły także jako izby psychologów dla ofiar przestępstw drażliwych, ale większość tego typu sal znajdowała się na czwartym piętrze. Trzecie piętro zarezerwowane było dla wyższych rangą policjantów na biura, jak również siedzibę mediatorów i rzeczników prasowych. Ostatnie piętro poświęcone było dorosłym świadkom i lekkim przestępcom. Poza tym, pod budynkiem były jeszcze trzy piętra podziemne, ale ich przeznaczenie było tajemnicą poliszynela strzeżoną z narażeniem dobrego imienia policji w stolicy.
Keith uśmiechnął się lekko, zauważając, że w biurze Jackmanna, wciąż paliło się światło. Wysiadł z samochodu i udał się do bocznego wejścia, wciskając jednocześnie autoblokadę drzwi Sola na kluczykach. Przez chwilę zabłysło na nich czerwone światełko, po czym całe kluczyki zgasły. Wybrał to właśnie wejście z dwóch powodów - po pierwsze przy głównym pewnie spotkałby się z posterunkowym nocnej zmiany, za którym nie przepadał, a po drugie, tak było dla niego bezpieczniej. Na sumieniu nic nie miał, przynajmniej oficjalnie, ale i tak w świecie wielkich pieniędzy małe zdarzonka potrafiły rosnąć do rangi międzynarodowych afer, jeśli w sprawę zamieszany był filar sprawiedliwości bądź służba zdrowia. A główna komenda miała to do siebie, że odpowiadała za większość wydarzeń w okolicy, więc dziennikarze niemalże nie ruszali się z miejsca, bo zawsze było coś wymagającego komentarza do telewizji, czy Int-prasy.
Schody niosły głuchy odgłos jego dwucentymetrowych obcasów do góry, więc nie zdziwił się, gdy Henry Jackmann stał przed otwartymi drzwiami z wymownym uśmiechem na ustach.
- Sorry, stary. Pieprzona bessa w Nowym Yorsk’u - stwierdził wymijająco, po czym oboje uścisnęli sobie dłoń i weszli za dźwiękoodporne drzwi do biura. - Co jest? - spytał w końcu.

C.D.N.

3 komentarze:

  1. nie ma to jak zakończyć w takim momencie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio nie mogłam się zebrać do skomentowania, chyba brak czasu. Szkoła, poprawki. Jak ja Ci zazdroszczę! Świetnie napisane i coraz bardziej wciągające. Jeszcze trochę, a zupełnie się uzależnię ;) U mnie też pojawił się post. Pozdrawiam :)

    http://pannanikt001.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydałaś jakąś książkę? Bo czytając twoje opowiadanie czuję się, jakbym miała do czynienia z pisarzem, który ma na swoim kącie kilkanaście książek.
    Jak zwykle, część świetna. Strasznie wciąga :)

    miecwlasnezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

1. Za dobre opinie dziękuję.
2. Za złe opinie tęż dziękuję.
3. Za hejty - a kij wam w oko.
4. Jeśli chodzi tylko o powiadomienie o nowej notce - piszcie w odpowiedniej zakładce.
5. Jeśli chodzi o spam - niech wam ręka uschnie.
Dziękuję za wysłuchanie, mówiła Kuroneko.