czwartek, 21 maja 2015

Dzielnica Zero - cz. 4

Ok, dzisiaj ostatnia część Dzielnicy Zero. Następny post za tydzień w czwartek (na styk, bo na weekend będę wyjeżdżać, żeby dopracować teczkę na uczelnię. Z rzeczy aktualnych... dostałam wreszcie swój tablet, teraz mogę robić słitfocie akwarium. A, no i nowe rybki się u mnie pojawiły: dwa bystrzyki amandy doszły do stadka u krewetek, a do głównego dokupiłam ciężarną gupiczkę. Taki śliczny recesyw, chociaż kosztowała dużo. W ciąży je, a w zbiorniku "śliczni tatusiowie", więc powiedzmy, że wyjdę na zero ;P. Trochę mnie martwi tendencja spadkowa czytelnictwa Kota na służbie... LBA też sie jeszcze nie odezwało do sprawdzenia. No, ale co pan poradzisz? No nic pan nie poradzisz. Najwyżej nie będę się aż rak śpieszyć, żeby mieć co wstawiać...


- [...] Sorry, stary. Pieprzona bessa w Nowym Yorsk’u - stwierdził wymijająco, po czym oboje uścisnęli sobie dłoń i weszli za dźwiękoodporne drzwi do biura. - Co jest? - spytał w końcu.
- Pamiętasz, jak wyciekły informacje o Marku Richardsonie? Wiesz, ten od krachu PolBud’u - zaczął Jackmann, a gdy odpowiedziało mu nieco ponaglające kiwnięcie głową, mężczyzna kontynuował. - Naszym technikom jakimś cudem udało się ominąć TORowskie zabezpieczenia i doszli do tożsamości sprawcy. Jest to niejaki Vasilij Szczar, pseudonim wśród hackerów PinkLady. Mówi ci to coś? - śledczy obszedł biurko, żeby podejść do siedzącego w niskim fotelu Keitha i położył przed nim kartkę z wydrukowanym portretem z profilu i an face, równocześnie opierając się drugą ręką o oparcie fotela.
- Nie, a powinienem? Chyba nie masz mi nic do zarzucenia, że się tak czaisz na mnie jak dzikie zwierzę, co? - zażartował Keith, opierając się barkiem o przedramię Jackmanna. Ten zabrał rękę nieco zmieszany i zaśmiał się nerwowo.
- Wybacz, stary, przyzwyczajenie branżowe - zrobił krok do tyłu, jak gdyby dla bezpieczeństwa, że jego nawyki nie wezmą znowu góry nad umysłem. - Wręcz przeciwnie. Udało nam się go złapać dziś parę minut po jedenastej w Dzielnicy Zero, prawdopodobnie wracał z gejowskiego baru - zreferował krótko, a Keith odruchowo spojrzał na podobiznę na kartce. Fotografowany mężczyzna miał jakieś dwadzieścia parę lat, z wyglądu na pograniczu europejskich i azjatyckich rysów, co z resztą potwierdzało się w rosyjskim imieniu i nazwisku. Nie był zbyt wysoki, miał podkręcane na końcach włosy do ramion w kolorze miodu spadziowego, gdzieniegdzie zafarbowane na różowo lub fioletowo. Poza tym był pomalowany, w oczach miał soczewki powiększające optycznie źrenice, a widoczny kawałek bluzki miał soczyście różowy kolor z białą kolonką. Słowem, był to gej bardzo mocno podkreślający swoją seksualność, prawie jak gdyby wracał z parady równości, jaką można oglądać w starych, jeszcze papierowych notatkach prasowych, czy puszczanych od czasu do czasu w kategorii komedii dziennikach sprzed kilkunastu lat.
- Dalej nie widzę, co to ma wspólnego ze mną - wzruszył ramionami nieco buntowniczo.
- Spokojnie, przecież mówiłem, że nikt nic na niebie nie ma. A gdyby coś było, to nie spotykalibyśmy się o trzeciej nad ranem w mało oficjalnych warunkach. A, właśnie, chcesz kawy? Na mnie po siódmym kubku przestała już działać.
- Wziąłem tabletkę, ale dzięki - Keith machnął ręką lekceważąco. - Dowiem się wreszcie, o co chodzi?
- A, tak tak, jasne. Chodzi o to, że jak go zatrzymaliśmy, to miał ze sobą laptopa. I tego laptopa tak na szybko sprawdzała od razu Inez, nasza techniczna. Z jej przeglądu wyszło na to, że niecałą godzinę przed złapaniem go, Szczar szukał informacji na twój temat. To znaczy, najpierw przeglądał MRM [Miejski Rejestr Motoryzacyjny, tak dla zrozumienia; przyp. aut.] a potem przez rocznik rejestracji samochodów jakoś doszedł do ciebie. Dalej to już standardowo - dane personalne, profil firmy i inne takie. W sumie nic takiego, do jakiś bardzo wrażliwych danych nie wchodził, nawet, jak mógł, bo przełamał hasło. Dlatego pytam.
- Nie mam zielo... Mówisz, że po samochodzie, tak? - Keith zawahał się przez chwilę, po czym zachichotał pod nosem z sobie tylko znanego powodu. - To ja już wiem chyba, o co chodzi. Nie przejmuj się, akurat ta sprawa jest czysta.
- To znaczy? - Jackmann wyglądał na naprawdę zmieszanego zachowaniem kolegi.
- Nie martw się, mogę to załatwić sam - stwierdził i wstał. - Ale dzięki za info, przyda mi się. A teraz wybaczysz, ale jednak chciałbym wrócić do domu. Spotkajmy się o jakiejś bardziej cywilizowanej godzinie w weekend, czy coś.
- Na razie spasuję, mam trochę roboty. Trzymaj się - policjant uśmiechnął się szeroko na pożegnanie, po czym Keith zamknął za sobą drzwi. Gdy schodził przy wtórze stukotu własnych butów do samochodu, w głowie świeciła już mu się lampka z napisem “Kojiro-no-ko”.
Już pod drzwiami komendy otworzył samochód, wcisnął się do niego i beznamiętnie ustawił autopilota na posiadłość, po czym wbił się w fotel i przymknął oczy. Tabletka przeciwsenna powoli traciła na mocy i zaczynał czuć pierwsze oznaki zarwanych godzin snu. Wiedział, że nie zostało mu go dużo, bo przed dziesiątą znowu będzie musiał być w firmie. Wypoczęty i zadowolony. Póki co jednak korzystał z okazji, żeby urwać chociaż kilka minut półsnu.
Nawet nie zauważył, gdy dojechał do domu i samochód wyłączył silnik za bramą. Brama z resztą też była automatyczna i jeśli tylko czujnik wykrywał jakiś pojazd, który znajdował się w jej bazie danych, otwierała się bez niczyjej ingerencji, po czym zamykała po określonym czasie lub gdy dany pojazd przetoczył się cały na teren posiadłości plus bezpieczna odległość.
Gdy w końcu przebudził się, nad nisko prowadzonymi ozdobnymi wiśniami ciągnęła się już różowawa poświata pierwszych promieni słonecznych. Wygrzebał się z fotela i skrzywił, gdy poczuł rwanie w boku spowodowane nieodpowiednią pozycją. Z trudem odnalazł klamkę, a po wyjściu z samochodu nawet go nie zamknął porządnie. Złodziei i tak nie musiał się bać za ponad-dwumetrowym ogrodzeniem pod napięciem i przy pełnym monitoringu. Niechętnie poczłapał do domu. Na zegarku na jego ręce właśnie mijała 4:57.
Przed oczami mignął mu czarny cień. Zamrugał szybko kilka razy, ale nic nie dostrzegł, więc stwierdził, ze był to tylko efekt niewyspania. Niemal krzyknął ze strachu, gdy poczuł, że coś napiera na jego kostkę. Zrobił skoczny krok w tył i popatrzył w kierunku, skąd pochodziło źródło jego strachu.
Przed nim, z ogonem zawiniętym za łapki, siedział kot. Niewielki, ale z pewnością dorosły, czarny kot o krótkiej, delikatnie błyszczącej sierści. Nie wydawał się być bezpański - był smukły, ale nie wychudzony, jadowicie zielone oczy lśniły z rozbawienia i złośliwej kpiny.
Na oczach Keitha kot zgiął się niemalże w pół, wykręcił głowę w tył, po czym stanął przed nim chłopak z równie kpiarską miną, co wcześniej zwierzę. Z początku miał jeszcze kocie uszy i ogon, ale wkrótce rozmyły się i one.
- Wypadałoby się przywitać, prawda? Zwykłe "dzień dobry" powabu i majestatu nie ujmie - stwierdził ze śmiechem, pokazując rząd białych zębów, jeszcze nie do końca ludzkich.
- A, ty... No tak. Szczar pomógł, co? - mężczyzna zmrużył nieco, licząc na mocną reakcję Shina. Ten tylko uśmiechnął się lekko przez sekundę, po czym ziewnął.
- Czyli w końcu dorwali Wanię, tak? Szkoda, dobry informator. W sumie, to bez niego bym nie skończył sprawy Richardsona - powiedział, ponownie ziewając. W jego ziewaniu było coś niezbyt ludzkiego, przypominało kocie, szerokie ziewnięcie, z gracją i kontemplacją faktu ziewania.
- Czekaj, czekaj... Czyli to ty kazałeś mu wykraść pieniądze PolBudu?... A z resztą, jutro porozmawiamy. Bo rozumiem, że moja oferta spotkała się z przyjęciem - tym razem to Keith ziewnął, chociaż mniej widowiskowo.
- Jasne, jasne. Mam nadzieję, że masz wolną co najmniej kanapę, bo czekałem tu na ciebie już pół nocy i chcę się wyspać - prychnął chłopak, gestykulując teatralnie.

Koniec rozdziału 1

2 komentarze:

  1. Świetne to jest <3 Uwielbiam. Jesteś naprawdę dobra w tym co robisz i mam nadzieję, że nie przestaniesz, a przynajmniej nie prędko. To dokończenie rozdziału przeczytałam już dwa razy i jutro zamierzam ponowić tę czynność, by się upewnić, że nic mi nie umknęło. Wybacz, że komentuję z opóźnieniem, ale niestety szara populacja, taka jak ja, nadal musi uczęszczać do miejsca tortur zwanego szkołą. Także ten... rozdział naprawdę się podoba. Czekam na coś nowego.

    http://pannanikt001.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to, że on nie musi prowadzić, wpisuje tylko dane do GPS. Też chcę takie.
    Pisałam to we wcześniejszych częściach, ale napiszę jeszcze raz: to jest świetne! Wciąga.

    miecwlasnezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

1. Za dobre opinie dziękuję.
2. Za złe opinie tęż dziękuję.
3. Za hejty - a kij wam w oko.
4. Jeśli chodzi tylko o powiadomienie o nowej notce - piszcie w odpowiedniej zakładce.
5. Jeśli chodzi o spam - niech wam ręka uschnie.
Dziękuję za wysłuchanie, mówiła Kuroneko.