sobota, 23 maja 2015

Kot w Akwarium 2 - moje krewecie

Już drugi nieplanowany Kot w Akwarium... no cóż, ten już bardziej na chłodno. Rzecz będzie się tyczyć moich krewetek, bo kilka razy z różnymi osobami rozmawiając wyszła ich kwestia (Yoda byłby dumny z tego zdania... ), więc chcę zrobić krótki opis ze zdjęciami swojego nanozbiorniczka.

Dobra, tak po pierwsze, to może przedstawię krótko specyfikacje zbiornika, dla kogoś, kto chociaż trochę styczności ma z akwarystyką, pwinien mieć dość dobry ogląd na sytuację.
  • Litraż - 25l / 40x25X25 (akwarium Aquael z dość charakterystyczną, wysoką pokrywą);
  • Temperatura - 24/27*C (średnio 26*C); brak grzałki;
  • Oświetlenie - 1 belka Aquael Leddy tube 6W (bardzo ciepłodajna);
  • Filtr - Aquael FAT-1 bez kubełka (nie znajdziecie tego nawet w Internecie, stary jak świat) ;
  • Woda - podśląska kranicxanka, odstana, żadnej chemii. Nawet profilaktycznie nic nie leję, do czego się przyzwyczaiłam w ogólnym. Jak brakuje mi wody odstanej podbieram z drugiego akwa lub zostawiam na dzień/dwa nieuzupełnione. Parametrów szczegółowych nie robię, bo i potrzeby większej nie mam;
  • Podłoże - żwir: warstwa od 1cm do 3cm drobny i bardzo drobny rzeczny, wierzchnia czarny warstwa ~1cm; ogólny układ lekka kotlinka (spadek środek i środek przód, wyciągnięcie pozostałych 3 krawędzi w górę);
  • Tło - białe z zieloną roślinnością, malowane; zewnętrzne;
  • Flora: rzęsa wodna na całą powierzchnię, kilka pistii, gałęzatka jako chodniczek i półkula, pelia zwykła i mini, kilka innych wyższych roślin, około 10 rodzajów mchu;
  • Obsada: 3 tęczanki werneri m, 5 bystrzyków amandy, 2 ampularie, 5 red cherry (+młodzież), 5-10 sakura orange i zatoczki, których nie chce mi się do końca dobijać, ale większość wcześniej czy później ląduje w ogólniaku dla helenek.
Dobra, teraz mała opisówka
Akwarium było moim pierwszym, jeśli nie liczyć stówki za szczeniaka (i tak nic przy niej nie robiłam, przedszkolakiem wtedy byłam) i kuli (przyznaję, przez jakieś 2 tygodnie trzymałam rybki w tym paskudztwie. Jak tylko przeczytałam, co to robi rybom, kupiłam właśnie to akwarium).  Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy dalej można je kupić, było w promocji jako cały komplet (akwarium, pokrywa, światło, filtr, grzałka, łapka i coś-tam jeszcze). Dla początkującego lub na kreweciarnie jest idealne, może kogoś jedynie czarny silikon szczuć. Dla takiego akwarium polecam Aquael Pat-mini, jeśli chodzi o filtr, sama taki miałam z początku, teraz 2 działają mi w ogólniaku. A będąc przy filtrach, to polecam je zakładać na bocznej ściance, a deszczownicę ustawić wylotem do góry, ze względów zarówno bezpieczeństwa i rekreacji ryb, jak i estetyki (bo o skręcaniu tych bąbelków nawet nie wspominam, to podstawy są). Ale my nie o tym. [na zdjęciu cały zbiornik]
Jeśli chodzi o oświetlenie, to strasznie grzeje, więc wszelkie grzałki mijają się z celem, bardziej walczę cały czas, żeby obniżyć temperaturę. Jest ono standardowe, ale jeśli ktoś tworzy wszystko od zera i nie musi liczyć każdego grosza, to polecam dla krewetek coś o mniejszej mocy, raczej ciepłego lub zielonego. Światło białe bądź niebieskie nie tylko nie pasują do krewetek, ale też jest dla nich za jasne, źle wygląda i nie wspomaga rozwoju roślin. [na zdjęciu obydwa gatunki ryb, te srebrne to tęczanki, złote - bystrzyki]
Co do tła, to przyznaję, że robiłam je na szybko, bo coś trzeba było, a w najbliższym czasie chcę zwykłą czarną kartkę dać, fajnie to eksponuje roślinki i wbrew "logicznemu myśleniu" nie zaciemnia zbiornika, a może nawet rozjaśnia (sprawdzałam na kostce 10l).
Jeśli chodzi o roślinki, to przede wszystkim powiem, że rzęsa jest do krewetkarium idealna. A przy odpowiednio dużym napowietrzaniu problemem będzie nie jej plenienie się, a zanik. Jako, że moja świetlówka "wali po gałach", to rzęsa okazała się niezastąpiona do przykręcenia chociaż trochę światła raczej cieniolubnym krewetkom. Poza tym, uwielbiają na niej stawać, co wygląda dość widowiskowo dla nieprzygotowanego widza. Ludowa mądrość mówi, że do krewetkarium wkłada się tylko mchy i będę się z tym kłócić. Owszem, są świetne, jeśli chodzi o "maskowanie się" kreweci, ale wysoko zarośnięta przestrzeń na tyle akwarium (tzw. 3 plan) dla mnie jest oczywista. Zwłaszcza, że rośliny są zazwyczaj jaśniejsze, niż mchy, czy gałęzatka. Acha, odnośnie niej - bardzo polecam. Nie tylko do małych zbiorników i nie tylko jako ozdoba. Jeśli się komuś nie podobają te glony, to niech je wepchnie w kąt w chaszcze, do zamku, gdziekolwiek. Dlaczego? Podam przykład swojego ogólniaka - miałam ogromne problemy z glonami wszelkiej maści, codziennie musiałam czyścić szyby, bo bym nic nie widziała. Zakupiłam bodajże 10 malutkich gałęzatek za niecałe 20zł z przesyłką (na allegro popatrzcie, w sklepach są dość drogie) i w efekcie niemalże od razu przestałam mieć problemy. Na chwilę obecną czyszczę tylko niedobitki z roślin. Poza tym, zbierają wszystkie "syfy", więc jeśli ktoś nie ma filtra lub (tak jak ja) jako filtr jest jedynie mechaniczny, bo zabrakło gąbki czy kubełka na tą biologiczną część, to ściągają wszystko jak gąbka, potem tylko wypłukać je trzeba. [ na zdjęciach dwie samiczki sakura orange. Siodełko to to żółte za oczami u góry]
Dobra, idziemy ku końcowi - zwierzątka. Wiem, że jest dość dużo zwolenników teorii "albo rybki, albo krewetki" jako przedłużenie "albo rybki albo akwarium", ale osobiście je pomieszałam. Po pierwsze dlatego, żeby coś "pogórze się ruszało", a po drugie, to nawet spokojna mała rybka, może i nieświadomie, ale trochę zredukuje ilość maluszków. A trochę ich się "produkuje" po pewnym czasie. U mnie wybór padł na bystrzyki amandy, rybki bardzo małe, bo około 2cm, spokojne, towarzyskie i dość ciekawe, jeśli nie są pojedyńczo (wtedy to wieczne wypłosze siedzące w kacie). Mam ich 5 i uważam, ze to absolutne minimum, choć zaczynałam od trzech. I dlatego mogę potwierdzić, że trzymanie ich w takiej ilości jest ani efektowne, ani przyjemne dla zwierząt. Poza tym, mam 3 tęczanki werneri, samczyki. Rybki kupione przypadkowo, nie były w planach. Ale zobaczyłam je i stwierdziłam, że MUSZĘ mieć to cudo o nietypowych płetwach i szaleńczej gracji. Z początku miałam 2 samce i od razu mówię - nie róbcie tego błędu, muszą być minimum 3. Dlaczego? W przeciągu 1 nocy rybki wzajemnie podziurawiły sobie okazałą płetwę grzbietową i poskracały "wąsiki" tłuszczowej i odbytowej. O ile z dziurkami nie było problemu i zrosły się one po 2 dniach, o tyle na te drugie jeszcze czekam, nie są w połowie tak okazałe, jak były. Przy trzech dalej rywalizują tylko dwa, a trzeci siedzi gdzieś z boku, ale nie jest to agresja, a tylko pokaz siły. Wcześniej widok był straszny, teraz piękny. Jeśli nie wierzycie, to sprawdźcie sobie "napuszonego" samczyka i wyobraźcie sobie takie dwa pływające dookoła siebie prężąc się dumnie. Śmiało mogą rywalizować z wdziękiem zalecającego się bojownika, a i ten widok nie jest mi obcy. No nic, podobno minimalne stadko tęczanek musi zawierać jeszcze 2 samiczki. Ja ich nie mam, ale i litraż nie jest jakiś szaleńczy. Kłopotów w każdym razie to nie sprawia, choć pewnie mniej zachowań jest do obserwacji. [na zdjęciu ciężarna red cherry. To żółte pod spodem to jajeczka noszone już na nóżkach]
I ostatni punkt mojego opisu, czyli krewetki. Posiadam dwie odmiany tej samej krewetki (heteropody), a mianowicie najpopularniejszą red cherry wariancie kolorystycznym fire red i nieco mniej łatwe do znalezienia sakura orange. Oba rodzaje mają może 3 cm i są bardzo łatwe "w obsłudze". Z początku płochliwe, teraz panoszą się wszędzie, nawet jeśli próbuję skręcić filtr, czy zabrać jakiś element, muszę je naprawdę mocno odganiać, żeby nie zrobić krzywdy. Rozmnażanie nie stanowi problemu i właściwie nie jest możliwe do nieprzeprowadzenia. Moja pierwsza samiczka (niestety dochowała całe jedno jajeczko do wyklucia) była zaciążona już po tygodniu od nabycia, w kostce 10l. Sakur jeszcze nie dojrzałam przy nadziei, ale kupiłam je malutkie, choć widzę już trochę siodełek. Siodełko to taka "preciąża", jest żółtą plamką za głową i przechowuje z początku jajeczka, do momentu zapłodnienia. Jest ono ponoć bardzo efektywne, ja niestety bardzo skrupulatnie je omijam szkołą czy snem. Po około miesięcznej ciąży mamusia wykopuje (dosłownie) maluszki ze swoich nóżek, na których do tej pory nosiła jajeczka i takie dwumilimetrowe przezroczyste przecinki muszą sobie radzić same. Szczęśliwie dla nich, krewetki nie zjadają własnych młodych jak mają w zwyczaju dość często rybki (zwłaszcza jajożyworodne), za to mogą stać się obiadem niemal każdej ryby, nawet czasem nieświadomej, co jej wpadło do pyska. Osobiście widzałam nawet bystrzyka, który wypluwał takie maleństwo, które akurat płynęło nie tam, gdzie trzeba. A dla żyworódek, bojowników, czy innych półdrapieżnych i drapieżnych, z którymi dość często mieszkają to już prawdziwy rarytas. Ma to swoje dobre strony, bo utrzymujemy w miarę stabilną liczbę krewetek, a selekcja naturalna zapewnia, że to, co przeżyje ma naprawdę dobre geny. Za to rybki są wiecznie przeżarte. [na zdjęciu bystrzyki i dzienna krewecia. Zobaczyć ją można tylko na powiększeniu, na korzeniu stoi]
No nic, w ostatnich słowach mojego listu powiem jeszcze, że po pierwsze, nie polecam krewetek do dużych zbiorników, bo wlezą gdzieś i szukaj wiatru w polu, jeśli nie padną ofiarą ryb. Poza tym, kupowanie specjalnego jedzenia dla krewetek mija się z celem przy zwykłych redkach. Ja daję im mieszankę płatków tropicala, tetry, aquael'a, suszonej rzeżuchy i tabletek dla glonojadów, czasem wkładam kawałek sałaty, nori lub marchewki. Żyją i mają się dobrze, w razie czego wyczyszczą korzonek ze szczątków glonów, czy skubną roślinkę. Co jeszcze.. mogę je polecić początkującym, ale takich, którzy wiedzą, jak się zorganizować z opieką akwarium. Czyli wiadomo już, że robimy podmianki a nie wymiany wody, że karmimy odpowiednio do potrzeb minus pięć procent, że grzebanie bez potrzeby w zbiorniku źle się kończy, a pomysł wkładania muszelek z Grecji i plastikowego pirata z Biedronki jest delikatnie rzecz ujmując nietrafiony ( a mniej delikatnie, że tylko skończony kretyn może tak zrobić) i inne takie. Czyli przynajmniej minimalny staż jest potrzebny, żeby nie wytłuc obsady. [na zdjęciu dwie samiczki red cherry, a w tle ampularia Mietek]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

1. Za dobre opinie dziękuję.
2. Za złe opinie tęż dziękuję.
3. Za hejty - a kij wam w oko.
4. Jeśli chodzi tylko o powiadomienie o nowej notce - piszcie w odpowiedniej zakładce.
5. Jeśli chodzi o spam - niech wam ręka uschnie.
Dziękuję za wysłuchanie, mówiła Kuroneko.