sobota, 30 maja 2015

Rzecz o kanapie - cz.2

Dobra, mam nadzieję, że mój apel z góry został przeczytany i zrozumiany. Nie żartuję w nim, na prawdę skończę bloga, jak tak dalej pójdzie, ja nie potrafię pisać do pustych ścian, jeśli piszę to na bloga a nie do pamiętnika.
Nadchodzi dzień dziecka... Od siebie mogę powiedzieć, że ja w zasadzie już dostałam, co miałam dostać: po pierwsze, tygodniowy spokój, tylko ja, rybki i pająki spod łóżka. A po drugie najnowsze książkowe wydanie Ziemkiewicza - "Życie seksualne lemingów". Tak sobie czytam od początku, przypominam, co to się w okolicach Euro i śmierci Wisi działo... No nic, kawał świetnego felietonu, polecam wszystkim chociaż raz posłuchać lub poczytać gościa. Ostatnio niestety snęły mi (a właściwie ja musiałam uśmiercić) dwie samiczki gupika, dlatego też stwierdziłam, że przy kupnie nowych rybek nie będzie to ten gatunek, bo jako jedyny mi pada. Ale nic to. Dzisiaj mam dla was małą niespodziankę odnośnie poniedziałku lub wtorku (zależy, czy czyta Matka Polska, czy Dzielny Brzdąc). Po pierwsze, dwie małe nutki na poprawę/pogorszenie humoru. W sekrecie (nie wiem przed kim, bo teoretycznie cały świat to widzi, ale powiedzmy, że przed antyinternetowymi lemingami) wam powiem, że użyłam dwóch linijek pierwszej piosenki na swojej maturze rozszerzonej, chyba w akapicie o "Weselu", jak mnie pamięć nie myli, a z drugiej refren przemknął mi jako motto do "kota w pustym mieszkaniu" Szymborskiej. A po drugie - gdzieś po komentarzach szwędała się prośba o to ;P
     





     [...]
- Coś z ciuchami, najlepiej Metrix lub Argonee - rzucił krótko, uśmiechając się do siebie.
Samochód zatrzymał się niecałe pięć minut później. Ichinomu wysiadł i podbiegł, żeby otworzyć drzwi Shinowi. Ten przyjął to jedynie z lekko kpiarskim uśmiechem i przeszedł przez podziemny parking do windy bez słowa. Ichinomu podreptał za nim mimo to, wyraźnie z nadzieją na awans czy chociaż dodatek do pensji za nadprogramową robotę.
Pomimo, że Shin po raz pierwszy chodził po gmachu Argonee, bez trudu odnalazł interesujące go stoiska z ubraniami. Większość tego, co nosił, pochodziło właśnie z tej firmy jako przedmiot półlegalnego handlu z drugiej bądź trzeciej ręki lub oficjalną zapłatę za swoje usługi. Pomimo stosunkowo niskiej ceny jak na standardy Promenady, w ofercie sklepu było wysokiej jakości ubrania o różnych krojach, w większości jednak młodzieżowych i koncertowych. Wieść gminna niosła, że jednymi z projektantów byli lider goth-metalowej grupy Black Veil Brides [zespół istniejący, polecam; przyp. aut.] po zakończeniu swojej muzycznej kariery, czy najsłynniejsza szpieg europejska, Krystyna Skarbek [nazwisko zaadaptowane na “potrzeby produkcji”, warto o niej poczytać; przyp. aut.]. Po jakiejś godzinie konto Keitha zubożało o wystarczającą ilość cyferek, a Shin z dozą satysfakcji przyglądał się kątem oka poprzez szyby, jak potykając się o własne nogi tupta za nim Ichinomu z torbami. Zdążyli już przejść przez salony z ubraniami, obuwiem i biżuterią. Chłopak rozważał też wspólne odwiedziny zakładu fryzjerskiego, którego głównego fryzjera podobno Argonee sprowadziła na swoje usługi przebijając ofertę jednego z najdroższych zakładów fryzjerskich stolicy mody. Ostatecznie jednak zlitował się nad towarzyszem i pozwolił mu iść do samochodu i tam już poczekać na niego.
Gdy wszedł do prawie pustego zakładu, jego uwagę zwrócił pewien pracownik. Wysoki brunet o długich do pasa włosach związanych w wysoki kucyk, ubrany w czarną koszulę o raczej hostowskim kroju i szmaciane haremki o bardzo niskim kroju. Na nogach miał jedynie przerobione na klapki sandały. Obsługiwał właśnie młodą klientkę, dowcipkując razem z nią podczas prostowania włosów.
Do Shina podeszła stażystka, skłoniła się formalnie i zapytała, czego sobie życzy. Gdy ten machnął głową w kierunku fryzjera i spytał o jego dane, kobieta się zaśmiała.
- Dhiren? To syn Rasula, naszego fryzjera. Nie jest zatrudniony, ale przychodzi czasem i obsługuje, kogo mu się spodoba. Chłopak ma talent, więc nawet kierownik przymknął na to oko, dopóki nie ma skarg, a i klientek przybywa - odpowiedziała uczynnie, nie tłumacząc, co ją tak rozbawiło. Coś we fryzjerze mówiło mu, że już się spotkali. A w każdym razie był wyjątkowy. - A co, próbuje pan swojego szczęścia? Mogę go zapytać.
- Czemu nie - Shin wzruszył jedynie ramionami. - Mam czas, co najwyżej powkurzam kierowcę. Acha, moja karta - podał stażystce futerał z kartą Keitha, po czym usiadł na głębokiej kanapie, niemal zapadając się w niej. Kobieta zerknęła oględnie na podany jej przedmiot, zrobiła dwa kroki, po czym ponownie popatrzyła do futerału, jak gdyby chciała się czegoś upewnić. Podeszła nerwowym, szybkim krokiem do stanowiska fryzjerskiego, po czym odciągnęła Dhirena na osobność i coś do niego wyszeptała chaotycznie. Ten początkowo się z nią nie zgodził, ale po kolejnych namowach zerknął na Shina, następnie westchnął głęboko i kiwnął głową zdawkowo. Kobieta uśmiechnęła się i pozwoliła mu wrócić do pracy, a sama podeszła do przyglądającego się z rozbawieniem Shina.
- Dhiren powiedział, że będzie to dla niego zaszczyt pana obsłużyć - powiedziała, kłaniając się jeszcze niżej niż za pierwszym razem. - Jeśli nie jest to zbytnie mieszanie się w pana prywatne sprawy, to można wiedzieć, jakie jest pana powiązanie z panem Eanthylem?
- Jestem jego kochankiem, a coś nie tak? - spytał dość wymownym tonem.
- Nie, nie. Oczywiście, przepraszam za poufałość - kobieta zeszła Shinowi ze wzroku, a jako że młody fryzjer wydał mu się bardziej interesujący, nawet nie sprawdził, dokąd odeszła. Z resztą, w pomieszczeniu było na tyle cicho, że był pewien, że usłyszy niepokojące sygnały wystarczająco szybko.
Fryzjer miał naprawdę płynne ruchy, a przy okazji wyglądał, jak gdyby w ogóle nie zwracał uwagi na to, co robi. Nawet, gdy obsługiwana dziewczyna potrząsnęła znienacka głową, mężczyzna zareagował w porę i puścił pasmo jej włosów, ratując przed poparzeniem. Cały czas w głowie Shina gdzieś w głębi siedziało przeczucie, ze kogoś takiego już spotkał, ale nie był w stanie powiedzieć, gdzie ani kiedy. Oczywiście, widział w swoim życiu wielu ludzi, którzy w wykonywanym przez siebie zawodzie byli niepodważalnymi mistrzami, jak Elliot, czy Haku, bezkonkurencyjny lider wszystkich wyścigów motorowych po ulicach Dzielnicy Zero, ale w tym było coś więcej. Dziwna profetyczność [ profeta to inaczej prorok ;P ; przyp. aut.] zachowania przy szczątkowym, jeśli jakimkolwiek zainteresowaniu drugą stroną. Shin też potrafił w dyskretny sposób obserwować swojego rozmówcę i zachowywać się zgodnie z jego zachowaniami, ale gdyby ktoś wiedział, czego szukać, to bez problemu wyłapałby rzucane czasem w inne niż cały czas miejsce spojrzenie, czy niewerbalne nakłanianie podświadomości rozmówcy do takiego, a nie innego ruchu. W przypadku fryzjera takowych nie było, a jego niefrasobliwość nie była udawaną pozą.
Minęło może z dziesięć minut, gdy Dhiren skończył swoją robotę, a stanowisko zostało posprzątane. Brunet podszedł nieco sztywnym krokiem do Shina, nie kryjąc swojego niezadowolenia.
- Anna kazała mi się panem zająć, więc to robię. Od razu mówię, że nie podoba mi się to, zwłaszcza, że mężczyźni mają zawsze włosy w fatalnym stanie - oznajmił nieco wyniośle, po czym kiwnął ręką w kierunku fotela w geście bardziej wzgardliwie wymijającym, jak zapraszającym. Shin tylko uśmiechnął się z udawanym szacunkiem i zasiadł w głębokim fotelu fryzjerskim o profilu wyraźnie przystosowanym do kobiecej, raczej niskiej postury. Dla chłopaka okazał się on idealny.
Shin przyglądał się w uwagą odbiciu lustrze, zajmującemu się się przycinaniem włosów jego odbiciu. Coś w nim go przyciągnęło. Dopiero po chwili zrozumiał, co to było - oczy. Oryginalny Dhiren miał oczy w kolorze ciemnej ochry, lustrzany zaś wyblakło-żółte o źrenicy nieco szerszej jak ludzka. To spostrzeżenie od razu otworzyło odpowiednią szufladkę w umyśle chłopaka.
- Zastanawiam się, co pan używa, że pana włosy tak błyszczą - powiedział luźno, starając się nawiązać rozmowę.
- Zależy, czym ogród obrodzi. Ale tylko w pełni naturalnie, sam przygotowuję kosmetyki - stwierdził Dhiren, zatrzaskując ząbkowane nożyczki z głośnym klaknięciem. - Ale to też kwestia genetyki, tu bym na zbyt wiele nie liczył. Ostatnio w modę wchodzą maty, ale jak dla mnie to tylko wymówka, żeby stare baby bez wdzięku poczuły się lepiej. Chociaż muszę przyznać, że wyjątkowo dobrze to tu wygląda, niezła kondycja. Trochę jak futro zwierzęce, o dziwo włos jest bardzo miękki.
- Ja mam futro, a u pana, to bardziej takie pióra, co? Kiedyś taki jeden kruk latał koło mojego mieszkania, to aż lśnił w słońcu. No, ale potem szlag go trafił, jakieś psy rozciągnęły po ulicy i tylko się pierze walało wszędzie - Shin z ledwo skrywaną satysfakcją przyglądał się, jak oczy fryzjera zaczynają błyszczeć od gniewu. - Ale nie martwiłbym się za bardzo, w końcu najinteligentniejsze kruki już dawno sobie podporządkowały czworonogi. Ale komu ja to mówię, w końcu główny Corvi Mors zawsze hodował jakieś psy. Charty chyba, tak?

 c.d.n.

Tak, wiem, że w głupim miejscu urwane. Ale inne możliwe były jeszcze głupsze, wierzcie mi. Najbliższy "normalny" koniec fragmentu znajduje się tam, gdzie skończy się kolejna część, nic na to nie poradzę (około 1800 słów od początku tego fragmentu).
Acha, ubiegając pytania - tak, na prawdę mam takie włosy. Nie dość, że długie z przodu, z tyłu krótkie, to jeszcze kolorowe pasemkami. Treski, tonera by mi się nie chciało co chwila poprawiać.
A teraz zapraszam państwa do komentarzy (RAZ, dwa trzy, RAZ, dwa ,trzy...). Kolejny rozdział koło wtorku.

4 komentarze:

  1. Pierwszy raz jestem na blogu. Czy mi się podoba? Jasne. Jest genialny, wszystko zrozumiałe i wgl <3 No cóż genialne masz włosy <33 Ten Brunet to dowalił do Shina z tymi włosami xd
    Opowiadanie genialne i aż się prosi o więcej <3 a więc czekam rozwijaj talencik.

    CHCE BYĆ KOPCIUSZKIEM POWRACA!

    http://chcebyckopciuszkiem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wchodzę na bloga i na dzień dobry widzę "groźbę" o zamknięciu bloga. Ja rozumiem, że to irytujące, gdy nikt nie komentuje, bo jakby nie patrzeć jest to docenienie pracy autora,co nie zawsze jest proste, ale naprawdę... Mnie osobiście zniechęca to do czytania i komentowania. Robi to dość negatywne wrażenie na czytelniku. No przynajmniej na mnie.
    kpiarskim uśmiechem - nie lepiej by było kpiącym?
    Generalnie opowiadanie daje radę :)
    Miałam dać jeszcze o nn na new-better-life.blogspot. Tak, dodałam.
    Trzymaj się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. new-better-lifestyle.blogspot.com * Chyba tylko ja tak potrafię... Ech.

      Usuń
  3. Witam! Nadrabiam zaległości i jestem zachwycona. Wydawać by się mogło, że nie było mnie tylko przez moment, a tu się tyle dzieje. Jestem uzależniona. Stwierdzam to z całą stanowczością. Nie każ mi być na detoksie i nie kończ tego bloga. Czytam. Czasem brak czasu sprawia, że nie jestem na bieżąco i muszę nadrabiać, ale zawsze wszystko przestudiuję od początku do końca. Jeżeli portret (czy coś.. ;p) jest autentyczny, to jesteś piękną osobą. Nabawię się przy Tobie kompleksów! No cóż... nie będę nudzić ;) Do następnego :) I żeby nie było, że nie powiadamiam, pojawił się post, zapraszam / PN

    pannanikt001.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

1. Za dobre opinie dziękuję.
2. Za złe opinie tęż dziękuję.
3. Za hejty - a kij wam w oko.
4. Jeśli chodzi tylko o powiadomienie o nowej notce - piszcie w odpowiedniej zakładce.
5. Jeśli chodzi o spam - niech wam ręka uschnie.
Dziękuję za wysłuchanie, mówiła Kuroneko.