czwartek, 30 lipca 2015

Jak się mnożą koty - cz.1

I znowu cały plan poczekania w pizdu... no nic, wstawiam (zwłaszcza, że trochę czytających przybyło, oby na stałe). Co jeszcze... dodałam wstępnie bohaterów, więc można poczytać sobie, obrazki w miarę robienia się. Przy okazji tworzenia kart postaci zauważyłam jedną, pozornie nieważną rzecz - nie mamy ANI JEDNEJ kobiety. Jeśli nie liczyć jakiej asystentki fryzjera, czy Dory, Dori, czy jak jej tam było, i która raczej nigdy więcej się nie pokaże. Tak więc zadanie bojowe mam - podrzućcie pomysł na wkręcenie płci pięknej. Może Ellia się zakocha w kimś? Może apodyktyczna mamusia Keitha przyjedzie... piszcie. Najlepsze pomysły wygrają uścisk dłoni prezesa i zaistnienie. Oczywiście namawiam do komentarzy ;P (przepraszam za wulgaryzmy, są na miejscu)


Ostatnie zerknięcie na stoper. Minęła właśnie 18:38:31. Szybko poprawka kalibracji, minimalne przestawienie i… strzał.
Samochód nagle skręcił w lewo, w pełnym pędzie przebił barierkę i wpadł do wody, topiąc cel wraz z jego, ostatnią już, niedojedzoną kanapką z glonami o smaku bekonu. Nawet, gdyby komuś wpadło do głowy dociekać powodu śmierci, szyba rozprószyła się na tysiące kawałeczków, a po celu pozostaną jedynie kości i dryfujący gdzieś daleko, daleko nabój. Fachowiec strzela w głowę, profesjonalista w szyję – śmierć jest równie pewna, a przy tym boleśniejsza i nie niszczy kości, jeśli nie liczyć małego procentu prawdopodobieństwa, że cel zdąży wykonać ruch na tyle duży, by się uchylić lub (co gorsza), kręgosłup zostanie przełamany. Ale i wówczas nikt przecież nie połączy podrzędnej projektantki wnętrz z wielką korporacją, czy parą bardzo zirytowanych, pierydotowych oczu, lśniących w prawie ciemnym pomieszczeniu wieżowca do rozbiórki.
Shin zadowolony zabezpieczył spust na zapadkę, ściągnął tłumik, po czym złożył lufę i włożył broń do utwardzanego, skórzanego futerału. Przeliczył naboje w kieszonce pokrowca, żeby się upewnić, że nie pozostawi po sobie śladu, po czym zapiął torbę. Zarzucił sobie ją na ramię i zszedł na dół. Gdy wreszcie opuścił budynek, przeszedł prawie pustą uliczką, w końcu znalazł tego, czego potrzebował – małą, ciemną alejkę. Wszedł w nią i okrytymi rękawiczkami ze skóry dłońmi zsunął z nóg tanie trampki, które nabył właśnie na tą okazję. Założył swoje zwykłe glany, zapiął wszystkie sprzączki, po czym wyciągnął foliowe wkładki w chińskim obuwiu i rzucił je na wywalającą się z zardzewiałego kubła stertę śmieci, a folię schował do kieszeni kurtki, żeby pozbyć się jej na drugim końcu dzielnicy.
Ryzyko, że ktokolwiek sprawdzi pustostan graniczyło z cudem, ale wolał i tak zachować nawet tak absurdalną ostrożność. Tak dla higieny pracy, ostatecznie coraz rzadziej miał okazję zająć się prawdziwie interesującą robotą. Zwłaszcza, odkąd Keith miał problemy jakimiś pseudoprofesjonalnymi porywaczami, mężczyzna wpadł w dziwną histerię objawiającą się odsuwaniu Shina od wszystkiego, co mogłoby się okazać interesujące. Oczywiście, prędzej, czy później musiał się w końcu o wszystkim dowiedzieć, albo i odkryć na nowo, ale nadopiekuńczość ze strony Keitha zaczynała już go powoli wprowadzać w dziwną nieufność wobec rzeczonego. Zwłaszcza, że po niezliczonych już nocnych zawirowaniach znał jego ciało jak swoje własne i od razu widział, kiedy szykowała się kolejna tajemnica, której „tym razem na pewno nie odkryje”. Zawsze odkrywał, w końcu był profesjonalistą. 
Wyszedł z alejki i przeszedł jeszcze trzy ulice, aż w końcu trafił do zostawionego przez siebie motocykla. Położył poziomo futerał i zaciągnął sprzączki przytrzymujące go, po czym złożył nóżkę, szybkim ruchem włożył na głowę kask, wsiadł na motor i zwolnił przepustnicę. Pojazd wydał przyjemny pomruk. Shin dodał gazu i odjechał z delikatnym piskiem opon na początku.
Pomimo, że od czasu zrobienia prawa jazdy minęły już cztery miesiące, kiedy to ukończył dwudziesty pierwszy rok życia, jazda ciągle sprawiała mu taką samą frajdę, jak przy pierwszym przejeździe. Jakieś pół roku przed tym dniem, po jednej z „dobrze wykorzystanych” nocy Keith wy-ciągnął temat jego urodzin. Chłopak nie miał pojęcia, jak mężczyzna dokopał się do takich danych, ale ostatecznie był nawet nieco rozśmieszony, że komuś chciało się przewalać stosu archiwów Dzielnicy 17 w poszukiwaniu nikomu niepotrzebnych danych. Sam nie odczuwał potrzeby posiadania wiedzy na tematy takie jak urodziny, szpital poczęcia, czy choćby aktualny stan cywilny matki. Wiedział tylko tyle, że była ona jakąś tam aktorką teatralną i porzuciła go jako pięciolatka, zostawiając w nie za dużym kartonie pod drzwiami schroniska. I za to ją nienawidził, ale z drugiej strony był nawet i wdzięczny. Wdzięczny, że nie musiał więcej z nią przebywać, że miał szansę uciec i zostać tym, kim był teraz – łowcą. Nie obchodziło go, czy udało jej się osiągnąć sukces, dla którego pozbyła się niewygodnego dziecka, pewnie opowiadając potem jakąś ckliwą historyjkę o tym, jak to jej ukochany synek został potrącony przez zwyrodnialca, czy tam porwany przez nienawidzącą ją konkurencję. Może nawet i wzbudziła tym w kimś współczucie, ktoś jej uwierzył i właśnie z tego współczucia wybrał się do teatru, w którym właśnie grała przykładną matkę trójki dzieci, czy podstępną kochankę. Dla Shina najbardziej pasowała do niej Czarownica z Makbeta – nieważna, drugoplanowa, ale namieszała w życiu ciekawszych od siebie. A może Klara z „Zemsty” tak uwielbianego przez nią Fredry z nierealnymi żądaniami? Bo na miany Lady Makbet na pewno nie zasłużyła.
Po chwili już był w centralnej części Promenady pod budynkiem Argonee. Wjechał do podziemnego parkingu i zostawił motor na zwyczajowym już miejscu. Odpiął futerał i razem z nim poszedł do windy, po czym wjechał na czterdzieste trzecie piętro, gdzie miejsce miał zakład fryzjerski.
Gdy tylko się pojawił, Rasul uśmiechnął się lekko i kiwnął mu tylko głową, wpinając za uchem klientki szpilę do podtrzymywania włosów. Chłopak przeszedł niezatrzymany przez nikogo przez zakład i zniknął za zasłonką składziku obsługi. Siedział tam już młody Hindus, mieszając płynnym ruchem szpachelką farbę.
- Ile zajmie ci robota? – spytał Shin przez ramię chłopaka, a ten aż podskoczył z zaskoczenia. Po raz kolejny chłopak przypomniał sobie, że Corvi nie jest w stanie go wyczuć, a jego naturalne ruchy są na pograniczu słyszalności nawet dla zmiennokształtnych. Mimo to, nie czuł się winny.
- Mówiłem ci, żebyś tego nie robił – syknął Dhiren, zgarniając palcem w syntetycznej rękawiczce rozlaną na stolik farbę z powrotem do pojemnika. - Zależy, o której przyjdzie klientka, ale godzinę pracy na włosach na pewno potrzebuję. A co? – fryzjer zerknął przez ramię na przybysza.
- Keith znowu szykuje jakąś niespodziankę, o której oficjalnie nic nie wiem. A przypominam, co było ostatnim razem, jak to zignorowałem i wyglądałem potem przy ludziach jak zdesperowany bóbr w peruce – fryzjer zaśmiał się tylko krótko. – To jak będzie?
- Zależy od klientki. Najwyżej Rasul się nią zajmie, jak będzie wolny. Bo po twoim ostatnim razie stwierdził, że nie będzie więcej ryzykował życiem nawet dla najpiękniejszych włosów, jakie widział. 
- Nie było tak źle, to tylko mały nożyk był – Shin wyszczerzył żeby w złośliwym uśmiechu. – Poczekam, i tak wyczerpałem już limit pracy na dziś, nawet bojowniki muszą się z tym pogodzić. Tylko się streszczaj – rzucił na odchodnym i wrócił do oficjalnej części zakładu, zostawiając broń w ukryciu. Ryzyko, że ktokolwiek wpadnie na zrewidowanie go i zauważy, że nie jest skrzypkiem było małe, jednak wolał uniknąć ewentualnego poproszenia o zagranie czegoś. W środowisku sfer wyższych, gdzie wszyscy traktowali się na równi i zazwyczaj nawet mówili do siebie siostro/bracie odmowa prośby była uznawana za coś nieprzystającego. A jego, mimo wszystko, kilka osób kojarzyło ze sporadycznych bankietów, na których był w charakterze osoby towarzyszącej. 

6 komentarzy:

  1. Troszkę dziwne to opowiadanie. Tytuł mega mnie rozbawił. Bohaterowie mają fajne iomiona. Nie podoba mi się tylko to pisanie takim cały czas ciągłym tekstem, ale cała reszta jest świetna. Fajny szablon <33

    http://inna-historia-stefana.blogspot.com/ Zapraszam Może wspólna obserwacja ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam.
    Blog został zgłoszony do katalogu na Rejestrze blogów, jednak opis bloga jest stanowczo za długi, dlatego proszę o skrócenie go. Dodatkowo proszę wybrać tylko jedną z podpodkategorii fantastyki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog został dodany do Katalogu Euforia. Pozdrawiam, taasteful. ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając przypomniało mi się pewne anime: Phantom: Requiem for the Phantom. Nie ma tam może mocy nadprzyrodzonych, ale też jest o zabójcach i tajemnicach.
    Przyznam trochę mi się zrobiło szkoda chłopaka z tą jego matką. Ale co to za historia, w której bohater nie miał tragicznego dzieciństwa. U mnie to chyba wszyscy takie mają.
    Tytuł świetny. Masz do tego smykałkę :)
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojejku! Chwilę człowieka nie było, a tu wszystko pozmieniane. No mówię Ci, jedenaście dni nieobecności w internecie i w żadnym wypadku nie mogę powiedzieć, że wszystko tu po staremu. Zacznijmy od tego, że czekałam na jakikolwiek post tutaj milion lat, a on się pojawił (i to nie jeden) kiedy nie miałam okazji przeczytać go natychmiast. No nic, muszę to jakoś przeboleć. Jak pierwszy raz załadowałam Twojego bloga to tak patrzę i myślę sobie... co jest? A no tak, nowy szablon i początek nowej części. Podoba mi się. Czekam na kolejne rozdziały, bo na razie nie zdążyłam się przestawić. Ciągle mi się wydaje, że to dopiero początek współpracy Shina z Keithem. Myślę, że do następnego rozdziału zdążę sobie wszystko poukładać. Co do pomysłu z wprowadzeniem kobiety moja głowa świeci pustkami. Wydaje mi się, że wyobraźnia nie zdążyła jeszcze wrócić z nad morza. Nie będę się więcej rozpisywać, bo jeszcze stwierdzisz, że za bardzo przynudzam i skończysz z czytaniem moich komentarzy ;) U mnie też coś się pojawiło po przerwie. Pozdrawiam.

    pannanikt001.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam wszystkie rozdziały. Został mi jeszcze Kot w Akwarium, ale to przeczytam później.
    Opowiadanie średnio mi się podoba. Nie jest to żaden ,,hejt". Zwyczajnie- nie przepadam za tym gatunkiem. Wygląd i muzyka uwiodły mnie jednak do tego stopnia, że zamierzam kontynuować czytanie. Choć koty uwielbiam, główny bohater nie przypadł mi do gustu (to jednak też nie jest nowość- nie lubię głównych bohaterów). Bohaterzy to, jak pisałaś, głównie mężczyźni. Przydałaby się jakaś kobieta, a z podanych przez ciebie opcji, najbardziej podoba mi się ta z miłością Elli (Elli'ego?- nie wiem jak to odmienić). Swojego pomysłu nie podam, ponieważ go nie mam.
    Wrócę jeszcze do wyglądu i muzyki. Wygląd jest według mnie czarujący. Naprawdę mi się podoba. A muzyka? Kilka utworów natychmiast wyłapałam- opening Noragami i Shingeki no Kyojin. Reszta utworów też mi się podobała.
    Na dzień dzisiejszy, więcej do skomentowania nie mam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

1. Za dobre opinie dziękuję.
2. Za złe opinie tęż dziękuję.
3. Za hejty - a kij wam w oko.
4. Jeśli chodzi tylko o powiadomienie o nowej notce - piszcie w odpowiedniej zakładce.
5. Jeśli chodzi o spam - niech wam ręka uschnie.
Dziękuję za wysłuchanie, mówiła Kuroneko.