poniedziałek, 22 czerwca 2015

Samiec Alfa - cz.1

Siemano!
Witam po dość długiej przerwie. Po pierwsze... nie przeszłam pierwszego etapu rekrutacji ASP. I w cale nie wygląda to tak, jakby mnie odrzucili tylko dlatego, że nie miałam płócien kilkadziesiąt złoty sztuka a "zwykły" papier, po prostu talent innych do abstrakcji typu "google street view z lotu ptaka" przerósł mój antytalent typu "wiemy, co autor miał na myśli". No, ale cóż, matematyko nadchodzę! A w międzyczasie wrzucę w przyszłości swoją deskę ze Staśkiem i innymi kociakami ;P Ale nie teraz, na razie jest tylko niedorobiony Stasiek. No nic, znowu gadam bez potrzeby, przedstawienie czas zacząć (i weźcie się za komentowanie, serio mówię):


Była niespełna dwudziesta, gdy wreszcie przyjechali do domu. Keith ziewnął lekko, wysiadając z samochodu. Zerknął, czy Shin już wyszedł, po czym zatrzasnął zamki Sola krótkim kliknięciem na kluczykach. Nie czekając na niego chłopak bez najmniejszego zawahania przeszedł przez plac i otworzył drzwi jak do swojego własnego domu.
Gdy mężczyzna wszedł za nim do środka, Shin stał już oparty o ścianę w, jak się wydało Keithowi, wyzywającej pozycji z jedną nogą podgiętą i opartą na ścianie. 
- To co, masz już to wolne? - spytał, pochylając tułów do przodu. Do tej pory leżący na plecach kucyk zjechał przez bark do przodu, automatycznie odsłaniając drugą stronę szyi. Keith zdębiał.
- Ja... Myślałem, że nie masz doświadczenia w tych sprawach - w końcu wydukał, kątem oka sprawdzając, czy odsunął buty wystarczająco daleko, by nie przeszkadzały.
- To nie myśl tyle - chłopak założył mu ręce na szyi i splótł je razem. - Nie wychodzi ci to za dobrze - wymruczał i pocałował Keitha prosto w usta. Ten tylko zadowolony przyciągnął smukłe ciało do siebie. No i się zaczęło...

Shin podciągnął się z kontemplacją i położył głowę na piersi Keitha. Rytm serca chłopaka jeszcze się nie unormował, ale tempo oddechu i nie do końca miarowych głuchych uderzeń słyszalnych od Keitha były jeszcze dalszy od standardu. Chłopak przekręcił się z boku na brzuch i popatrzył mężczyźnie w oczy. Jego kocie uszy, które pojawiły się nie wiadomo w którym momencie, zadrgały teraz lekko. Keith pogładził je lekko i przełożył nogę, pociągając przypadkowo za ogon chłopaka. Ten nawet nie zareagował.
- Żałuję, że nie znalazłem cię wcześniej, wiesz? Zachowujesz się prawie, jakby to był twój pierwszy raz - wymruczał przez przeponę z zadowoleniem, drapiąc delikatnie miejsce za uchem Shina.
- To BYŁ mój pierwszy raz - stwierdził beznamiętnie, przymykając z zadowolenia oczy. Jego zmysły podpowiadały mu, że kucharz właśnie coś przypalił, a ogrodnikowi udało się opanować w końcu zraszacz, ale starał się to zignorować chociaż na chwilę.
- Chwila! - Keith poderwał się na ręce nagle, a Shin w ostatniej chwili zdążył zsunąć się obok na łóżko. - Ale przy drzwiach przecież mówiłeś, że...
- Że? - brunet uniósł sugestywnie brew, a jego uszy położyły się po bokach. Zaśmiał się bezgłośnie, a jego klatka piersiowa zafalowała w wymuszonym spazmie. - Z resztą, nieważne. Ja się wywiązałem ze swojej części umowy, czas na ciebie.
- Umowy, mówisz? Mógłbyś się postarać o większy romantyzm, wiesz? - zachichotał Keith i pocałował chłopak jeszcze raz.
- Dla ciebie wszystko. Wolisz Goethego, czy Byrona? [gra słów, dla niekumatych. Jednymi z najbardziej sławnych pisarzy doby romantyzmu byli właśnie Goethe ze swoimi “Cierpieniami młodego Wertera” i Byron z “Giaurem”. W Polsce oczywiście byli Mickiewicz (którego “Ballady i Romanse” uznajemy za początek epoki) i Słowacki (tu uwag nie mam); przyp. aut.] - zakpił, ale jego oczy wciąż błyszczały w świetle zachodzącego słońca.
- A może by tak majowy Goya, co? [kolejna aluzyjka, tym razem “Maja naga” F. Goya’i, również romantyka, szukajcie sami; przyp. aut.] - Keith pociągnął za ucho chłopaka, a ten tylko syknął cicho, udając ból.


- O popatrz, a ten? - Shin nachylił się, przyglądając spokojnie pływającej w małym akwarium rybie. Keith podszedł do niego i zerknął przelotnie.
- Co to jest? - spytał z prawdziwą ciekawością. Omawiana rybka była niewielka w porównaniu z innych, które oglądali. Szaroniebieska na ciele z białymi, szerokimi płetwami niemal tak dużymi, jak ona sama.
- Bojownik. Samiec. Konkretniej mówiąc, butterfly steel blue na opalique odmiana DHM [dla ciekawych: odmiana butterfly jest odmianą barwną polegającą na tym, że ciało jest jednego koloru a płetwy innego lub ciało i część płetw przy ciele jest jednego koloru, a końcówki drugiego. Steel blue to kolor ciemnoniebieski szarawy, czyli po prostu stalowy niebieski, opalique czyli po polsku opal to biały.  Wyróżniane jest kilka odmian opala w zależności od prześwitów kolorowym, ale najczęstszy jest chyba opalique red, czyli z lekkim czerwonawym prześwitem i właśnie na ten odcień mówi się po prostu opalique. Warto dodać, że steel blue jest jedną z agresywniejszych odmian w odczuciu statystyk. DHM to skrót od Double Half Moon, jednego ze standardów ogonowych. Double Tail to odmiana z podwójnym ogonem, podobno udało się jakiemuś Japończykowi dojść też do Triple Tail, ale to bardziej legenda akwarystyczna. Half Moon jest odmianą półokrągłą, ogon ma proste pręgi i po rozłożeniu wygląda jak księżyc w kwadrze, stąd nazwa. Złożenie genetyczne dwóch tych odmian skutkuje ogonem, który wygląda jak przecięty w połowie Half Moon, czyli mamy “dwie ćwiartki” okręgu. Bojowniki typu Half Moon są uznawane za najmniej agresywne, zaraz po nich są Double Tail, ale te są bardziej narażone na martwicę; przyp. aut.] - stwierdził chłopak, delikatnie stukając w szybę. Rybka podpłynęła leniwie i jakby przyjrzała się dwóm postaciom przez swoim mieszkaniem. - Piękny samiec i nie wydaje się bardzo agresywny. No, ale może po prostu zbyt pewnie się czuje, żeby odczuwać potrzebę ataku.
- Mówisz, jakbyśmy rozmawiali o czymś inteligentnym - prychnął Keith z lekkim rozbawieniem.
- Ależ oczywiście, że bojowniki są inteligentne. To drapieżcy, ale z klasą. Nigdy nie atakują od frontu, tylko z zasadzki. Poza tym, da się je nauczyć kilku rzeczy, choćby ustawiania się w danym miejscu do karmienia, czy nawet przeskakiwania z akwarium do akwarium [informacja potwierdzona, znowu Japończyk tego dokonał. Rybka przeskakiwała, gdy chciała jeść; przyp. aut.]. No, i jest to jedna z nielicznych ryb z charakterem niezależnym od przewidywań rasowych.
- Mam rozumieć, że nie zostawiasz mi dużo do gadania, co? - zaśmiał się mężczyzna, pochylając nieco niżej, żeby przyjrzeć się rybie. - To ile takich szukamy?
- Jak to: ile? Tylko jednego, bojowniki są bardzo terytorialne. Chociaż, teoretycznie można by spróbować dopuścić dwa przy odpowiedniej ilości samic, ale nie będę miał pewnie czasu, żeby tego pilnować. No, ale i tak najpierw musimy to wszystko urządzić, prawda? A to trochę potrwa - Shin przygryzł delikatnie język z figlarnym geście.
- Chyba tak. To mam zamawiać?
- Jasne? Poradzisz sobie sam, nie? Ja nie przepadam za formalnościami, a mam jeszcze robotę do odwalenia - nie czekając na odpowiedź, chłopak wyszedł z żegnającym machnięciem ręki.
Ręka chłopaka zjechała do rozporka spodni i przejechała po guzikach - ciepłych i minimalnie plastycznych, z całą pewnością nie metalowych. Uśmiechnął się lekko sam do siebie, przeszedł przez ulicę, i szedł chodnikiem wzdłuż drogi, aż wreszcie znalazł alejkę służącą dla dowożących towar ciężarówek. Wszedł w nią, pociągnął nosem, szukając oznak zbliżających się ludzi, a gdy ich nie wyczuł, zmienił się w niewielkiego czarnego kota o oczach błyszczących jak peridot.

I jak? Poza tym, w dalszym ciągu czekam na wieści o szablonie i muzyce. Zastanawiam się, czy nie wywalić tych kotów z boków tła... no nic, ciąg dalszy koło czwartku, wcześniej może pojawi się jakiś Kot w Akwarium o bojkach ;P.

3 komentarze:

  1. Hej! Co Ty mi tu o płaczu mówisz, he? Dobry rozdział. Ja jestem osobą bardzo otwartą na wszelkiego rodzaju wątki i ten tutaj również mi odpowiada. Minus? Długość... Zaczynam się zanurzać w ekstazie czytania, a tu nagle BAM! i koniec... jeszcze jedna sprawa. Na początku znalazłam literówkę, zamiast co powinno być chyba ci. Szkoda, że się nie udało z tym ASP. Wiele stracili odrzucając tak świetną osobę jak Ty, oj wiele. Jeszcze tego pożałują, zobaczysz! No i nic. Nie przynudzam dłużej. Czekam na ciąg dalszy.

    pannanikt001.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Szablon świetny, tak samo jak rozdział. Czekam z niecierpliwością na dalszą część C:
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro mi, że się nie dostałaś. Ale wiesz, w większości wielcy artyści zostają docenieni po śmierci. Przynajmniej ja tak się pocieszam :) Nie przejmuj się i rób to co kochasz. Pamiętam jak w podstawówce mnie kiedyś nauczycielka zaczęła zniechęcać do pisania i potem podobnie było w gimnazjum. Na szczęście się nie poddałam.

    Rozdział bardzo ładnie napisany. Nawet nie bardzo przeszkadzał mi wątek homoseksualny, czego raczej nie lubię w opowiadaniach na blogu, ale to może dla tego, że piszą je mniej "delikatnie". Przypisy też ciekawe, chociaż to o rybkach moim zdaniem lekko za długie. (Ps: Kocham Cierpienia Wetrera). A i wkradła ci się chyba literówka -
    Gdzieś na początku w zdaniu "Nie wychodzi co to za dobrze" - Chyba powinno być "Nie wychodzi CI to za dobrze".
    Pozdro.

    OdpowiedzUsuń

1. Za dobre opinie dziękuję.
2. Za złe opinie tęż dziękuję.
3. Za hejty - a kij wam w oko.
4. Jeśli chodzi tylko o powiadomienie o nowej notce - piszcie w odpowiedniej zakładce.
5. Jeśli chodzi o spam - niech wam ręka uschnie.
Dziękuję za wysłuchanie, mówiła Kuroneko.